Z okazji sześćdziesiątych urodzin swojej rodzicielki postanowiłam zrobić Jej prezent i zabrać na kilkudniową włóczęgę po Kaszubach. Ponieważ jednak dawczyni połowy mojej puli genowej zażądała uwzględnienia Malborka, w którym to pierwszy i ostatni raz była pod koniec lat 60., zatem plan naszej podróży uwzględnił okolice Żuław.
Dzień pierwszy (25 sierpnia)
Wyruszyłyśmy około dziewiątej rano w stronę Zalewu Wiślanego. Jedna z moich znajomych opublikowała na swoim blogu cudowne zdjęcia z Kadyn, więc zapragnęłam i ja zobaczyć tę magiczną miejscowość. Zatrzymałyśmy się tam na śniadanie i usze przyznać, że to było pierwsze miejsce, które zobaczyłam w ciągu następnych czterech dni, w którym bardzo chciałabym mieszkać. Między Kadynami a Suchaczem zjechałam z drogi, gdyż zachwycił mnie taki oto widok:
|
Widok na Zalew Wiślany |
Pogoda była cudowna, piękne lato, które ogólnie tego roku nas za bardzo nie rozpieszczało. Około południa dotarłyśmy do Malborka.
|
Pierwsze spojrzenie na zamek |
Z niecierpliwością oczekiwałam widoku wspanialej mozaikowej figury Matki Boskiej i nie zawiodłam się. Naprawdę robi ogromne wrażenie.
|
Wschodnia fasada kościoła na Zamku Wysokim |
Bilet wstępu zaskoczył mnie swoją ceną. W sensie takim, że jest ona bardzo wysoka. Jednak stwierdzam, iż warto zapłacić te 40 zł, ale należy do Malborka przyjechać rano, skorzystać z przewodnika audio (w cenie biletu) i na zwiedzanie poświęcić cały dzień. Zwiedzać zamek w swoim tempie, odpoczywać sobie choćby w Ogrodzie Różany na leżaczkach, wziąć ze sobą jedzenie i dużo picia i donikąd się nie spieszyć. My wybrałyśmy opcje zwiedzania z przewodnikiem i to był błąd. Nie dość, że przewodnik trafił nam się średnio ciekawy, to jeszcze tempo zwiedzania sprawiło, że nie miałyśmy czasu skupić się na to, co nas rzeczywiście interesowało.
|
Druga Matka Boska witająca wkraczających na Zamek Średni |
|
Brama na Zamek Średni |
Na Zamku Średnim obrodziło w sklepiki i knajpki, gdzie można spokojnie sobie coś zjeść. Bilet upoważnia do przebywania na zamku aż do jego zamknięcia i warto z tego skorzystać.
|
Dziedziniec Zamku Średniego z widokiem na kaplicę Wielkich Mistrzów |
|
Sklepienie Wielkiego Refektarza |
Gdy byłam w Malborku kilka lat temu, fotografowanie było dozwolone jedynie po dokonaniu stosownej opłaty w kasie biletowej. Na całe szczęście obecnie nie ma już żadnych zakazów, poza standardowym zakazem używania lampy błyskowej.
|
Kominek w letnim refektarzu Pałacu Wielkich Mistrzów ze słynnym kamiennym pociskiem, wystrzelonym w 1410 roku przez polskiego artylerzystę, który to pocisk minął słup podtrzymujący strop o szerokość trzech palców |
|
Pałac Wielkich Mistrzów - widok od strony dziedzińca |
Z niecierpliwością oczekiwałam wejścia do kościoła na Zamku Wysokim. Gdy zwiedzałam go ostatnio była to w zasadzie ruina z betonowy stropem. Obecnie sklepienie zostało odtworzone i kościół zaczął przypominać swój średniowieczny pierwowzór.
|
Złota Brama |
|
Kościół na Zamku Wysokim |
|
Odtworzona z potrzaskanych kawałeczków empora - chyba najtrudniejsze puzzle świata |
|
Ponoć najbardziej uduchowiona średniowieczna figura Jezusa |
|
I ostatnie spojrzenie na Pałac Wielkich Mistrzów |
Niestety, z powodu niewielkiej ilości światła nie udało mi się zrobić zdjęcia wnętrza, które najbardziej mnie zachwyciło - kuchni na Zamku Wysokim. I kiedy sobie pomyśle, że znajoma ekipa ze Słupska miała w tym roku możliwość gotowania w tej kuchni, to zazdrość mnie aż skręca. Ja też chcę!!!
Po zwiedzeniu zamku obrałyśmy kierunek na Kościerzynę. W planie było zwiedzenie Muzeum Kolejnictwa. No, ale plany są po to, by je zmieniać, kiedy zajdzie taka potrzeba. Zmiana polegała zaś na tym, ze przemknęłyśmy przez Kościerzynę prosto do Gowidlina, gdzie miałyśmy zarezerwowany nocleg w Willi Bezycer. Jeżeli ktoś planuje nocleg w tamtych okolicach, z ręką na sercu polecam pensjonat. Naprawdę bardzo przyjemne miejsce.
|
W takim to miejscu zjadłyśmy sobie kolację |
Dzień 2 (26 sierpnia)
Poranek przywitał nas piękną pogodą. Zapowiadał się kolejny upalny dzień. W planach było zwiedzanie zabytkowego kościółka w Sierakowicach. Najpierw jednak pojechałyśmy na lody, a potem się okazało, że kościółek zostanie otwarty dopiero o 12. Co robić z czasem? Nawigacja Google podpowiedziała, ze w pobliżu jest jeziorko, gdzie można się rozłożyć z kocykami i poleniuchować.
|
Przyjemne miejsce na przedpołudniowy odpoczynek |
Punkt 12.00 stanęłyśmy pod kościołem pod wezwaniem św. Marcina
|
Stary kościół - obecnie nie pełniący już funkcji sakralnej |
W samy kościele uprzejma kustoszka uruchomiła przewodnika audio, który zapewni nas, że to największy i ostatni tego typu kościół zbudowany na Kaszubach.
|
Wnętrze kościoła |
|
Zabytkowa figura Matki Boskiej |
|
Główny ołtarz |
|
Ołtarz boczny z figurą patrona kościoła |
|
Ambona z płaskorzeźbami czterech Ewangelistów |
|
Malowane zdobienia |
|
Chrzcielnica |
|
Nietypowy dach nad kaplicą boczną |
|
Chór z organami |
Z Sierakowic ruszyłyśmy w stronę kamiennych kręgów w Węsiorach, po drodze zaś chciałyśmy odwiedzić zrekonstruowaną wioskę Gotów. Wioska, a jakże, była, tylko jej brama trwała zamknięta na głucho mimo obecności "Gotów" w grodzie. Jacyś niegościnni ci Goci.
|
Zamknięta na głucho brama |
W kamiennych kręgach węsiorskich ponoć można naładować się energią i pozbyć się chaosu. Mimo usilnych starań znów nie udało mi się otworzyć portalu i przenieść się do przeszłości lub alternatywnego wszechświata...
|
Polskie Stonehange |
|
W tym kamienny kręgu energia jest ponoć najsilniejsza |
|
Mini krąg współczesny |
Drugi nocleg miałyśmy zarezerwowane na samym zamku w Bytowie.
|
Zamkowe łoże |
I tu przyznać muszę, że standard noclegu mnie nieco rozczarował. W pensjonacie w Gowidlinie był jednak znacznie wyższy. No ale spać na zamku, to jednak jest coś.
Zanim jednak się położyłyśmy pojechałyśmy jeszcze odwiedzić Cicily na Alasce, czyli pole namiotowe inspirowane serialem "Przystanek Alaska". Był tu więc i bar u Holinga, i sklepik Ruth - Ann, i Domek Adama, i Vylla (sic!) Maurice'a i kino u Eda widoczne na zdjęciu. Chyba kiedyś przyjadę tu sobie z namiotem.
|
Wiernie odtworzony charakterystyczny mural, tyle że na drzwiach stodoły |
Dzień 3 (27 sierpnia)
Ten dzień rozpoczęłyśmy zwiedzaniem zamku bytowskiego. O wiele skromniejsze wyposażenie zamku, niż w Malborku, ale i tu dało się znaleźć kilka arcyciekawych rzeczy.
|
Dziedziniec zamkowy |
To, co mnie najbardziej zainteresowało, to wystawa poświęcona dawnym kaszubskim narzędziom pracy, przede wszystkim zaś to, co dotyczyło przędzenia, tkania i gotowania.
|
Grzebienie do obrywania główek lnu |
|
Bijaki do lnu |
|
Młyn do trzepania lnu |
|
Szczotka do czesania lnu |
|
Młynek do kręcenia powrozów |
|
Motowidło |
|
Snowarka |
|
Klocek do drukowania tkanin |
|
Naczynie do palenia kawy |
|
Średniowieczna rzeźba |
|
Oświetlenie zamku |
|
Jedna z wielu pięknych szaf |
|
Szkatułka z XV wieku |
|
Zamkowa toaleta |
|
Makieta średniowiecznej zabudowy Bytowa |
|
Wieża nie wiedzieć czemu zwana młyńską |
|
Bytów to zachodnia granica Kaszub, więc haftów kaszubskich zabraknąć nie mogło |
Z Bytowa największymi możliwymi "pipidówkami" ruszyłyśmy w stronę jeziora Łebsko. Naszym celem był skansen słowiński w miejscowości Kluki. Chociaż wielkością nie może się równać z tym we Wdzydzach, to jednak jest zdecydowanie wart zobaczenia. Tutaj można się dowiedzieć, jak bardzo biedni byli Słowińcy i jak sobie z tą swoja biedą radzili.
|
Chaty rybaków z Kluków zdecydowanie różnią się od tych z Kaszub |
|
Spiżarnia |
Zaciekawienie wzbudził gigantyczny kocioł. Zdaniem jednego z turystów służył on do gotowania w smole niewiernej żony. Żaden przyzwoity ludożerca by się takiego nie powstydził. Rzeczony turysta w jednym miał rację: gotowano w tym kotle smołę, ale nie z zona w środku, tylko z sieciami, które należało wysmołować.
|
Wielki kocioł ludożerców |
|
Piec chlebowy |
|
Kuchnia w jednej z chat |
|
Izba |
|
Ładna ta kołyska |
|
Chyba najbardziej "ubogi" piec kuchenny |
|
Jak na mieszkańców podmokłych terenów przystało, zbierano torf na opał |
|
A to już wnętrze zdecydowanie zamożniejszej chaty |
|
Urocza Baba Jaga |
|
Kolejne bogatsze wnętrze |
|
Pokój zamieszkiwany przez przesiedleńców z wileńszczyzny |
|
Pluszowa kanapa to szczyt luksusu |
|
Uwielbiam takie kredensy kuchenne |
Nocleg tym razem wypadł nam pod namiotem. Jedyne co, to namiot rozbity został na przyjaznej ziemi, czyli gospodarstwie przyjaciółki.
|
Miejsce ostatniego noclegu |
Dzień 4 i ostatni (28 sierpnia)
Po pożegnaniu naszej gospodyni ruszyłyśmy w stronę Rzucewa, by na zamku wypić kawę i herbatę.
|
Rzucewski zamek w dniu po weselu |
|
Zawsze mnie zachwyca brzeg morski, na którym las niemal wchodzi do wody |
Poza zamkiem w Rzucewie jest jeszcze jedna atrakcja: neolityczna osada łowców fok.
|
Neolityczna łódź pełnomorska |
|
Kaszubska chata będąca siedzibą wystaw |
|
Neolityczna chatka |
|
Piec do wypału ceramiki |
|
Półziemianka |
|
Kaszubska piwniczka na zapasy |
Po krótkim błądzeniu w okoliczny lesie, kiedy to nie mogłyśmy z mamą uzgodnić kierunku, w którym powinnyśmy zmierzać, trafiłyśmy w końcu na parking, gdzie czekała moja Gwiazdka. I na tym w zasadzie skończyła się wyprawa, do domu zostało nam jakieś 20 km.
Podsumowanie:
przejechanych kilometrów: 700
zwiedzonych zamków: 2
zwiedzonych kościołów: 2
zwiedzonych zabytkowych wiosek: 2,5 (te pół to to, dokąd nas nie wpuszczono)
zwiedzonych kamiennych kręgów: 1
zwiedzonych miasteczek na Alasce: 1
zgubień w lesie: 1.