Wszystkich przybywających witał pies Burów, czyli Boerboel o wdzięcznym imieniu Buddy |
Palma ogrodowa niewiele cienia dawała |
Widok sprzed bramy posesji. Tak, to, co widać w tle, to Ocean Indyjski |
Wybrzeże przeważnie było skaliste, ale gdzieniegdzie trafiały się piaszczyste plaże |
Plaże bywały z reguły przy ujściu rzeki. Na szczęście wodospad oddzielał plaże od terytorium krokodyli |
Dziwne Smocze Góry widziane z autostrady |
Spalony słońcem podzwrotnikowi busz |
Nadciągająca burza |
Challete - czyli domki dla turystów |
Bardzo przyjemna sypialnia |
Rano odwiedzała nas niala, łakoma na owoce |
O ile zwierzątka na dwóch poprzednich fotografiach są znane, o tyle temu potrzebny jest podpis: antylopa gnu |
Jednego dnia przeżyliśmy najazd surykatek |
Mrówkojady |
Kudu z wielkimi uszami |
Jezioro Antylop |
Wiszący most, który przeszłam z dziką uciechą |
Pierwszy spotkany Zulus |
Występ artystyczny |
Oko w oko z rekinem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz