czwartek, 11 lutego 2016

Pożegnanie z Afryką

Ponad osiem lat temu miałam niebywała okazję spędzić miesiąc w Afryce Południowej. Mieszkałam może ze dwieście metrów od brzegu Oceanu Indyjskiego, a na cały tydzień zostałam zabrana na safari do rezerwatu Sondella.
Wszystkich przybywających witał pies Burów, czyli Boerboel o wdzięcznym imieniu Buddy
Palma ogrodowa niewiele cienia dawała
Widok sprzed bramy posesji. Tak, to, co widać w tle, to Ocean Indyjski

Wybrzeże przeważnie było skaliste, ale gdzieniegdzie trafiały się piaszczyste plaże

Plaże bywały z reguły przy ujściu rzeki. Na szczęście wodospad oddzielał plaże od terytorium krokodyli
Dziwne Smocze Góry widziane z autostrady



Spalony słońcem podzwrotnikowi busz

Nadciągająca burza
Challete - czyli domki dla turystów

Bardzo przyjemna sypialnia
Rano odwiedzała nas niala, łakoma na owoce




O ile zwierzątka na dwóch poprzednich fotografiach są znane, o tyle temu potrzebny jest podpis: antylopa gnu

Jednego dnia przeżyliśmy najazd surykatek


Mrówkojady
Kudu z wielkimi uszami
Jezioro Antylop

Wiszący most, który przeszłam z dziką uciechą

Pierwszy spotkany Zulus

Występ artystyczny

Oko w oko z rekinem







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz